Osoby z niepełnosprawnością wrodzoną mają zupełnie inne doświadczenia niż osoby z niepełnosprawnością nabytą, ponieważ nie znają innego życia. W tym artykule opowiem Wam z perspektywy dziecka, jak wyglądało to życie z niecierpliwością od urodzenia. Zapraszam. 

Niepełnosprawność od urodzenia. 

Urodziłem się 24 maja 1997 roku z niewielką (moim zdaniem) niepełnosprawnością. Nie mam prawej dłoni. Można się przyzwyczaić. Nie pamiętam teraz dokładnie, kiedy zorientowałem się, że nie jestem jak inne dzieci, natomiast pamiętam, że przez długi czas to w ogóle mi nie przeszkadzało. Dziecko poznaje świat, tak jak potrafi, szybko i łatwo adaptuje się do swoich możliwości. Tak robiłem również ja. We wszystkich czynnościach, naturalne wykorzystywałem kikut. Moje szczęście w nieszczęściu polega na tym, że moja niepełnosprawność jest wrodzona, to oznacza, że nie znam tak naprawdę innego życia. Od dzieciństwa nauczyłem się różnych sposobów na radzenie sobie z codziennymi czynnościami i dzisiaj wykonuje je zupełnie naturalnie. Wierzę w to że moja niepełnosprawność, nie jest dla mnie ograniczeniem. 

Niepełnosprawność wrodzona a niepełnosprawność nabytą.

Grając w Ampfutbol (więcej o tym co to jest przeczytacie tutaj:Co to jest Amp Futbol? poznałem wiele osób, które stały się niepełnosprawne w wyniku wypadku komunikacyjnego. W ich przypadku, oznacza to naukę życia na nowo. W zależności od tego czy stracili nogę czy rękę, musieli poświęcić bardzo dużo czasu i energii, by dostosować się do nowej sytuacji. Jeżeli przydarzyło się to, kiedy byli już dorośli, zwykle musieli porzucić nawyki i przyzwyczajenia, które mieli od zawsze, lub przynajmniej je zmodyfikować. W takich sytuacjach niezbędna jest pomoc najbliższych. W końcu ich też dotyczy nowa sytuacja. Z taką sytuacją – niepełnosprawnością w wyniku wypadku mierzył się rekordzista Europy w skoku wzwyż – Łukasz Mamczarz. Rozmowę z Łukaszem znajdziecie tutaj Rozmowa z Łukaszem Mamczarzem, medalistą Igrzysk Paraolimpijskich

Jak dziecko postrzega swoją niepełnosprawność.

Opowiem Wam, na tyle ile pamiętam, jakie było moje podejście do mojej niepełnosprawności w dzieciństwie. Podkreślam tutaj, jak zresztą za każdym razem gdy opisuję swoje doświadczenia, że dotyczy to tylko moich odczuć. Generalnie, pamiętam, że dość wcześnie poznałem samo słowo “niepełnosprawny”. W sumie, dzięki tej niepełnosprawności, jako pierwszy z grupy przedszkolnej nauczyłem się odróżniać prawą stronę od lewej 🙂 Miałem to szczęście, że pozostałe dzieci, czy z grupy w przedszkolu czy z klasy w szkole nigdy nie dokuczały mi ze względu na moją niepełnosprawność. Wydawać by się mogło to niemożliwe. W czasach, kiedy dzieci wykorzystują każdą, najmniejszą nawet niedoskonałość, czy odchylenie od “normy” jako powód do dokuczania. Wracając jednak do moich odczuć co do swojej niepełnosprawności, to zmieniały się one z czasem. Im byłem starszy, tym bardziej niepełnosprawność, stawała się uciążliwa. Nie ze względu na fizyczne ograniczenia, a ze względu na moje postrzeganie siebie. Byłem przez to mniej pewny siebie, pogorszyło to moją samoocenę. W najmłodszych latach, nie byłem może najbardziej otwartym i towarzyskim chłopcem, jednak raczej nie wstydziłem się innych dzieci. Z czasem, stawałem się bardziej skryty i zamknięty w znanym mi już gronie znajomych. Nie czułem się w żaden sposób gorszy od innych dzieci, po prostu byłem świadomy tego, że jestem niepełnosprawny. Przez to, wiele fajnych rzeczy mnie ominęło. Nie chodziłem na żadne wydarzenia dla dzieci, typu animacje w trakcie wakacji, konkursy itp. bo po prostu wstydziłem się nowych ludzi, mimo że dosłownie tylko kilka razy byłem ofiarą “hejtu”. Byłem mocno chroniony przed takimi zachowaniami przez rodziców, ale też przez kolegów z klasy czy drużyny piłkarskiej. Pamiętam, że kilka razy w trakcie meczów, zdarzyło się, że ktoś z przeciwnej drużyny wyśmiewał mnie. Koledzy z mojej drużyny zawsze byli po mojej stronie.

Jak wesprzeć dziecko z niepełnosprawnością.

Nie wiem, czy dla każdego będzie to dobre rozwiązanie, ale patrząc z perspektywy czasu, tylko jedną rzecz bym zmienił, po to, by lepiej odbierać siebie i być po prostu szczęśliwszym. Bardzo bałem się tego, że ktoś mnie zobaczy, coś powie, może mi dokuczy. Jeśli by zobaczył, to co? Jeśliby mnie obraził, to co by się stało? Nic! Dosłownie nic. Może byłbym smutny przez jeden dzień, może przez dłuższy czas. Poza tym nic. Gdybym mógł coś zmienić w przeszłości, to wystawiłbym się na więcej prób. Jestem pewien, że zdecydowana większość z nich, skończyłaby się pozytywnie, ludzie dobrze by mnie przyjęli. A co z tymi którzy by tego nie zrobili? Po kilku takich sytuacjach, w końcu pewnie bym uwierzył, że to co ktoś o mnie powie, że spojrzy lub skomentuje, nie znaczy dla mnie NIC. 

Pamiętajcie, najważniejsze jest WASZE szczęście, nie dajcie się zabijać opinią.

Poprzedni artykułHistoria aparatów słuchowych
Następny artykułNiepełnosprawność w czasach nowożytnych
Cześć, mam na imię Mateusz. Na “NaRencie.pl” zajmuję się pisaniem artykułów i tworzeniem materiałów video. Poruszam tematy które są mi najbardziej bliskie. Po pierwsze sport, ponieważ jestem zawodnikiem Widzewa Łódź AMP Futbol a piłka nożna to moja największa pasja od najmłodszych lat. Po drugie podróże, ponieważ jestem absolwentem studiów na kierunku Turystyka i Rekreacja na Uniwersytecie Łódzkim. Ponadto przeżyłem fantastyczną przygodę, pracując jako pilot wycieczek do Włoch dla jednego z największych biur podróży w Polsce. Często odnoszę się też do innych tematów związanych z rynkiem pracy, edukacją oraz wszystkim innym czego doświadczyłem. Sam jestem niepełnosprawny od urodzenia, dlatego doskonale znam wszystkie minusy ale także i plusy z tym związane. Staram się dostrzegać rozwiązania, nie problemy. Taką też narrację przyjmuję w tworzonych przeze mnie treściach. Do wielu spraw podchodzę z dystansem. Cenię sobie poczucie humoru. Zachęcam do śledzenia moich wpisów i filmów a także do komentowania. Chętnie poznam Wasze opinie i porozmawiam z tymi z Was którzy będa mieli na to ochotę :)