Kilka tygodni przed Świętami zaczyna się prawdziwy szał zakupowy. Półki sklepowe uginają się pod natłokiem przeróżnych zabawek dla dzieci w każdym wieku. O ile dla zdrowych dzieci wybór jest ogromny, o tyle dzieci z niepełnosprawnościami nie będą bawić się każdą zabawką. Co więc wybrać?

Podpowiadamy Wam jakie zabawki mogą nadać się dla dzieci z niepełnosprawnościami i jak ich można użyć, aby służyły nie tylko zabawie, ale  też terapii. Jednak pamiętajcie, to Wy najlepiej znacie swoje dziecko i jego poziom funkcjonowania. Nasze sugestie, to jedynie inspiracja do Waszych poszukiwań!

1. GRA: HOT POT – Trefl

Absolutnie fenomenalna gra zręcznościowa. Idealna dla dzieciaków, które lubią gotowanie.  Przeznaczona dla całej rodziny, która zaangażuje i małych użytkowników, i seniorów. Zarówno dzieciaki zdrowe, jak i te z niepełnosprawnościami. Wszystko zależy jak wysoką poprzeczkę postawimy użytkownikom.

Zadanie wydaje się proste. Musicie wyciągnąć odpowiednie składniki jakie znajdują się na wylosowanej karcie z miski pełnej makaronu i rozmaitych pyszności.

Ale uwaga! Wszyscy uczestnicy zabawy robią to w tym samym czasie i mogą użyć jedynie pałeczek lub szczypiec. Plączący się makaron komplikuje sytuację… Żeby zwyciężyć, trzeba wykazać się nie lada zwinnością i wyciągnąć wszystkie składniki z wylosowanej karty jako pierwszy.

Gra rozwija zręczność i spostrzegawczość. Uczy zdrowej rywalizacji. A przy okazji zapewnia masę śmiechu.

Dwustronne karty zadań umożliwiają dostosowanie poziomu trudności zabawy do umiejętności graczy. Dodatkowo można wybrać szczypce lub pałeczki. Te pierwsze są łatwiejsze w obsłudze, drugie to wyzwanie nawet dla dorosłych. Młodszym dzieciom i tym z niepełnosprawnościami możemy ułatwić zadanie i pozwolić na łapanie odpowiednich składników paluszkami!

W grze liczy się nie tylko szybkość i zwinność, ale też dokładność. Spośród różnorodnych kształtów trzeba wybrać jedynie te składniki, które znajdują się na wylosowanej karcie. Jeśli wyciągniemy zły składnik, albo przypadkiem wyrzucimy go z miski – tracimy kolejkę.

Zawartość pudełka:

-Miska

-56 zadań na 28 kartach

-Bambusowe pałeczki

-40 składników jedzenia

-Makaron

-4x szczypce dla najmłodszych graczy

Gra polecana jest od 5 roku życia, jednak myślę że młodsze dzieciaki też mogą spróbować sił.

Można też zmienić zasady, nie grać na tempo a dać dziecku na wyszukanie składników i ich wyciągnięcie tyle czasu ile tylko potrzeba. To i tak ogromne wyzwanie!

Uczy cierpliwości, rywalizacji, wspomaga terapię ręki i trenuje spostrzegawczość.

2. GRA: BIM BOM – Granna

Gra, która może być jako jedna z pierwszych, już dla dwulatków.

To gra rozwijająca jeden z pięciu zmysłów : słuch. Producentem jest firma Granna, która wypuściła niegdyś całą serię odwołującą się do zmysłów. W kolekcji można znaleźć jeszcze 'Nos w Nos’ odwołującą się do zmysłu węchu i 'Tęcza’ odnosząca się do zmysłu wzroku.

W pudełku znajdziemy 4 plansze dwustronne przedstawiające rozmaite scenki: wieś, salę koncertową, przedszkole czy ulicę. Do gry dołączona jest płyta CD, na której nagrane są dźwięki w postaci 7 ścieżek dźwiękowych (każda w innej konfiguracji, by dziecko nie nauczyło się kolejności odtwarzanych dźwięków) , każda trwająca około 10 minut. Gracze muszą odgadnąć ich źródło. Do tego dołączone są 32 okrągłe żetony, na których umieszczono źródła dźwięków: świnka, krowa, śpiewaczka operowa, motocykl, fortepian…

Instrukcja proponuje trzy wersje gry:

1. To wersja bez dźwięków i przypomina tradycyjną loteryjkę. Każdy gracz dostaje jedną planszę. Gra polega na zakryciu wszystkich żetonów i odkrywaniu ich w sposób losowy. Dziecko musi odnaleźć na swojej planszy wybrany element, wtedy bierze żeton i kładzie go w odpowiednim miejscu na swoim obrazku. Wygrywa osoba, która dopasuje do swojej planszy wszystkie żetony jako pierwsza.

2. W drugim wariancie zabawy wszystkie żetony są odkryte. Włączamy jedną z 7 ścieżek dźwiękowy. Gdy gracz usłyszy dźwięk wydawany przez przedmiot znajdujący się na swojej planszy, sięga po żetonik i kładzie w odpowiednim miejscu. Wygrywa osoba, która ułoży ich najwięcej.

3. Ostatnia gra jest bez wykorzystania planszy. Wszystkie żetony muszą być widoczne. Włączamy nagranie. Pierwsze z dzieci /dorosłych, który rozpozna dźwięk, łapie właściwy żetonik do ręki. Wygrywa gracz, który uzbiera najwięcej żetonów.

My mamy jeszcze inną propozycję wykorzystania gry.

To wersja dla użytkowników AAC w postaci książki komunikacyjnej / mówika. Wszystkie symbole można wydrukować w wersji np. z bodymaker’a. Odebrać odpowiednią wielkość do możliwości wzrokowych i manualnych dziecka, zalaminować i zastąpić nimi okrągłe żetony z gry. To świetna opcja również dla dzieci w trakcie nauki symboli AAC.

Wydaje mi się, że również dzieci mniej sprawie manualne, które mają problem z łapaniem rączką małych żetonów, z powodzeniem mogą zagrać w grę. Szczególnie jeśli chcemy ćwiczyć chociażby wskazywanie palcem. Wystarczy włączyć ścieżkę dźwiękową i poprosić by dziecko pokazywało na dużej planszy, jaki dźwięk słyszy…

Ale dostrzegliśmy też pewne minusy.

Plansze są bardzo nierówne pod względem zaawansowania, szczególnie przy założeniu że gra się wraz z udziałem płyty CD. Dla dwu-trzylatka  nie będzie większym problemem zidentyfikowanie odgłosu z planszy wsi: kury, krowy, świnki. Ale już plansza z filharmonią myślę, że może wprawić w zakłopotanie nawet niejednego dorosłego, który usłyszy np. dźwięk waltorni.

Drugim małym minusem, jest grafika. Mimo, że może się podobać, jest atrakcyjna i kolorowa. Nie do każdego jednak takie ilustracje przemawiają. Krowa z wędką, czy owca na traktorze to kwestia gustu arystycznego. Dla czterolatków i starszych dzieci może przemawiać. Dla dwulatków? Niekoniecznie.

  „Bim bom” to produkt, wg producenta, przeznaczony dla 1-4 dzieci w wieku 4-8 lat. Jednak przygodę z tą grą mogą zacząć już niespełna dwulatki.

Gra obecnie jest wycofana z rynku. Dlaczego? Nie wiem. Mam nadzieję, że to chwilowe działanie. Płyta dołączona do gry jest CD. Możliwe, że producent postanowił iść z duchem czasu i lada chwila wypuści wersję MP3? Mam nadzieję, że tak. Nie wyobrażam sobie, by tak fajna i unikatowa gra miała na stałę zniknąć z rynku. Obecnie można znaleźć ją tylko z drugiej ręki – ale warto poszukać.

3. GRA LITTLE OBSERVATION – DJECO

Marka Djeco słynie z produktów trwałych, wytrzymałych, pięknie wykonanych, a jednocześnie edukacyjnych i kreatywnych. Tak jest i tym razem. Gra planszowa „Little Observation” pochodzi z serii „Toddler Games” przeznaczonej dla najmłodszych użytkowników już od drugiego roku życia.

Zasady są niezwykle proste. Wszystkie motylki kładziemy na środku stołu. Gracze rzucają kostką losując kombinacje kolorów – zaczyna najmłodszy z graczy. Po rzucie wszyscy razem szukają figurki motylka, którego barwy odpowiadają tym, które są przedstawione na kostkach. Ten gracz, który jako pierwszy chwyci właściwego motylka – zdobywa żeton. Pierwsza osoba, która zdobędzie pięć żetonów – wygrywa.

Gra rozwija spostrzegawczość, uczy rozróżniania kolorów, wspomaga motorykę ręki oraz prędkość działania. Jest znakomitym wyborem zarówno dla dzieci chodzących, jak i siedzących samodzielnie bądź w specjalistycznych wózkach i siedziskach. Nie wymaga bowiem żadnego przemieszczania się. Dostosowana jest dla dzieci ze sprawnymi dłońmi, jak również z ich lekko, bądź średnio zaburzonym ruchem. Motylki są duże, wyraziste, gumowe. Nie ma więc problemu, by mała lub mniej sprawna rączka je chwyciła.

Gra nie wymaga umiejętności mówienia, nada się więc świetnie zarówno dla dzieci niemówiących jak i wspomagających się komunikacją alternatywną. Grę można więc wzbogacić o planszę z PCSami przedstawiającymi kolory, by dodatkowo podnieść walory edukacyjne zabawy.

Poprzedni artykułJak pozyskać fundusze na terapię i leczenie dziecka z niepełnosprawnościami?
Następny artykułPomysły na prezenty pod choinkę dla dzieci z niepełnosprawnościami cz. II – zabawki elektroniczne
Nazywam się Agnieszka Jóźwicka i jestem mamą pięcioletniego Olinka. Zawsze byłam bardzo aktywna i nie tyle musiałam, co chciałam robić więcej niż moi rówieśnicy. Od szóstego roku życia grałam na fortepianie, skończyłam podstawową i średnią szkołę muzyczną, występowałam w Teatrze Polskim w Warszawie, gościnnie brałam udział w licznych programach telewizyjnych dla dzieci i młodzieży. Na pierwszym roku studiów (muzykologia na Uniwersytecie Warszawskim) poszłam na staż do radiowej Trójki i… zostałam w niej przez kilka lat pracując jako reporter w redakcji aktualności. Mimo iż skończyłam studia muzykologiczne, na dobre związałam się z dziennikarstwem i mediami. Ukończyłam studia podyplomowe z zarządzania w mediach i kontynuowałam swoją medialną przygodę kolejno pracując w czołowych firmach produkcyjnych oraz w stacjach TVN i TTV. Praca w mediach nigdy nie była moim przykrym obowiązkiem, a zawsze pozytywnym wyzwaniem i adrenaliną, bez której nie potrafiłam funkcjonować. Wtedy jeszcze nie wiedziałam z jaką adrenaliną przyjdzie mi się mierzyć w przyszłości. I to nie w pracy, a prywatnie. W 2015 roku wyszłam za mąż, a już w 2016 roku zostałam mamą wymarzonego synka – Aleksandra, zwanego przez wszystkich Olinkiem. To on wywrócił świat całej rodziny do góry nogami i to kilka razy. Pierwszy, gdy w dwunastym tygodniu ciąży otrzymałam diagnozę wady wrodzonej nerek u Olinka. Drugi, gdy zupełnie niespodziewanie urodził się na przełomie 26 i 27 tygodnia ciąży. Trzeci, gdy otrzymaliśmy diagnozę – Mózgowe Porażenie Dziecięce Czterokończynowe. Dziś jestem przede wszystkim mamą, żoną, fizjoterapeutką, pielęgniarką, osobą która chce sprawić by syn był w przyszłości osobą samodzielną, i nieustannie poszukuje na to sposobu i środków. W wolnej chwili prowadzę na facebooku funpage „Olinek” , aukcję charytatywną na rzecz Olka i innych osób walczących o zdrowie i życie „#DLAOLINKA” oraz stronę na facebooku „MPDzieciak”, na której testuję wraz z synem zabawki dla dzieci z niepełnosprawnościami. Czy mam jakieś marzenia? Jedno największe – by mój Syn był szczęśliwy.