Nowa nadzieja pojawiła się na rynku wózków inwalidzkich. Wózek Regiro, mimo że wygląda jak większość wózków, ma innowacyjną funkcję – skręca pod wpływem przechylenia się na bok użytkownika. To duże ułatwienie między innymi dla użytkowników z dysfunkcjami w rękach.

Ragiro to nazwa, którą wymyślił roboczo jego twórca – Reto Togni, doktorant z Zurychu.  Nie jest to wózek elektryczny, a aktywny.To rodzi również nadzieję na to, że w efekcie, kiedy wejdzie do sprzedaży, będzie tańszy.  Jak zapewnia Togni, jego wynalazek da większą kontrolę użytkownikowi nad jazdą i zmianą kierunku jazdy. Umożliwi zmianę kierunki jazdy bez zatrzymywania się, bądź zwalniania. Ma być również bardzo przydatny w ciasnych przestrzeniach. Dodatkowo będzie stymulował aktywność tułowia.

Nie brakuje jednak zarzutów, że konstruktor zapomniał o osobach z ograniczoną kontrolą nad górną częścią ciała. Togni wziął sobie uwagi do serca i rozpoczął badania nad możliwością dostosowania jego sprzętu do potrzeb osób między innymi z porażeniem mózgowym czterokończynowym.

Obecnie wózek zgłoszony jest do urzędu patentowego. Wciąż jednak jest udoskonalany w Laboratorium Biomechaniki Ruchu Politechniki Federalnej w Zurychu.

Poprzedni artykułBon turystyczny – przedłużony 
Następny artykułNie chcą od rządu dodatkowych pieniędzy, chcą pozwolenia o pracę.
Nazywam się Agnieszka Jóźwicka i jestem mamą pięcioletniego Olinka. Zawsze byłam bardzo aktywna i nie tyle musiałam, co chciałam robić więcej niż moi rówieśnicy. Od szóstego roku życia grałam na fortepianie, skończyłam podstawową i średnią szkołę muzyczną, występowałam w Teatrze Polskim w Warszawie, gościnnie brałam udział w licznych programach telewizyjnych dla dzieci i młodzieży. Na pierwszym roku studiów (muzykologia na Uniwersytecie Warszawskim) poszłam na staż do radiowej Trójki i… zostałam w niej przez kilka lat pracując jako reporter w redakcji aktualności. Mimo iż skończyłam studia muzykologiczne, na dobre związałam się z dziennikarstwem i mediami. Ukończyłam studia podyplomowe z zarządzania w mediach i kontynuowałam swoją medialną przygodę kolejno pracując w czołowych firmach produkcyjnych oraz w stacjach TVN i TTV. Praca w mediach nigdy nie była moim przykrym obowiązkiem, a zawsze pozytywnym wyzwaniem i adrenaliną, bez której nie potrafiłam funkcjonować. Wtedy jeszcze nie wiedziałam z jaką adrenaliną przyjdzie mi się mierzyć w przyszłości. I to nie w pracy, a prywatnie. W 2015 roku wyszłam za mąż, a już w 2016 roku zostałam mamą wymarzonego synka – Aleksandra, zwanego przez wszystkich Olinkiem. To on wywrócił świat całej rodziny do góry nogami i to kilka razy. Pierwszy, gdy w dwunastym tygodniu ciąży otrzymałam diagnozę wady wrodzonej nerek u Olinka. Drugi, gdy zupełnie niespodziewanie urodził się na przełomie 26 i 27 tygodnia ciąży. Trzeci, gdy otrzymaliśmy diagnozę – Mózgowe Porażenie Dziecięce Czterokończynowe. Dziś jestem przede wszystkim mamą, żoną, fizjoterapeutką, pielęgniarką, osobą która chce sprawić by syn był w przyszłości osobą samodzielną, i nieustannie poszukuje na to sposobu i środków. W wolnej chwili prowadzę na facebooku funpage „Olinek” , aukcję charytatywną na rzecz Olka i innych osób walczących o zdrowie i życie „#DLAOLINKA” oraz stronę na facebooku „MPDzieciak”, na której testuję wraz z synem zabawki dla dzieci z niepełnosprawnościami. Czy mam jakieś marzenia? Jedno największe – by mój Syn był szczęśliwy.