Wchodzisz do biblioteki, dostajesz katalog książek, wybierasz jedną i wypożyczasz… człowieka. Na pół godziny. Po tym czasie zwracasz go bibliotekarzowi i wychodzisz, bądź… sięgasz po kolejny tytuł i kolejnego człowieka. Brzmi tajemniczo? Zapoznajcie się z inicjatywą Żywych Bibliotek.

Od przypadku do oficjalnej metody edukacji o prawach człowieka

Jak zwykle o powstaniu wielkich i pięknych inicjatyw, często przesądza przypadek. Tak było i tym razem. Na początku lat 90-tych XX wieku w Kopenhadze doszło do napaści na młodego człowieka.  Jego przyjaciele, w reakcji na to przykre wydarzenie, postanowili założyć Stowarzyszenie „STOP VOLDEN”, które miało działać przeciwko szeroko pojętej przemocy. Organizowali na terenie kraju liczne happeningi, szkolenia i warsztaty, które miały na celu uwrażliwiać społeczeństwo i zwracać uwagę na problem agresji. Kilka lat później, w 2000 roku, Stowarzyszenie wzięło udział w festiwalu muzycznym w Roskilde. Ronni Abergel, przewodniczący Stowarzyszenia, wraz ze swoimi przyjaciółmi postanowił przez cztery dni trwania festiwalu, codziennie po osiem godzin organizować „wypożyczanie” osób, które miały opowiadać swoją historię. Każda historia, to inny tytuł. A każdy tytuł to inna książka. Bohaterów było kilkudziesięciu, między innymi: feministka, kibic, grafficiarz. Celem było zmierzenie się na żywo „czytelników” z ich uprzedzeniami czy stereotypami jakie mieli zakorzenione. Z możliwości skorzystało ponad tysiąc uczestników festiwalu. Po zorganizowaniu tej pierwszej Żywej Biblioteki, metoda została przekazana do Departamentu Młodzieży i Sportu w Radzie Europy, a cztery lata później uznana za oficjalną metodę edukacji o prawach człowieka. Do tej pory rozprzestrzeniła się na kilkadziesiąt krajów na świecie. Obecnie największą popularnością cieszy się w USA. Działa tam kilka stałych Żywych Bibliotek. Pozostałe organizują się na zasadzie wydarzeń. Część odbywa się w faktycznych budynkach bibliotecznych, inne na świeżym powietrzu, kawiarniach czy nawet pubach. Mają formę otwartą. Każdy może przyjść i bezpłatnie „przeczytać książkę”.

Jak to działa?

Mechanizm jest praktycznie identyczny jak w zwykłej bibliotece. Czytelnik przychodzi w miejsce, w którym organizowane jest wydarzenie. Podchodzi do lady wypożyczeń, gdzie otrzymuje kartę czytelniczą ze swoimi danymi. Następnie z pośród kilku lub kilkudziesięciu „tytułów” w katalogu, wybiera propozycję, która najbardziej go interesuje. Każdy tytuł zawiera kilka zdań opisu. Książkami są żywi ludzie. Przede wszystkim osoby, które reprezentują grupy społeczne mniej akceptowane, marginalizowane. Wśród nich znajdziemy przedstawicieli odmiennych kultur, innych religii, osoby o innej orientacji seksualnej, osoby dotknięte kryzysem bezdomności, czy w końcu osoby borykające się z problematyką niepełnosprawności. Każdy uczestnik może „wypożyczyć” sobie książkę na określony czas (zazwyczaj jest to 30 minut), wysłuchać jej historii, problemów, zadawać pytania, wymieniać się wzajemnie refleksjami. Nad całością wydarzenia czuwają „bibliotekarze”. Oni czuwają nad komfortem Książek i Czytelników, pilnują też czasu rozmów. Jeśli minie termin zakończenia czytania książki, podchodzą i proszą o zakończenie dyskusji. Jeśli nie ma kolejnego czytelnika w kolejce, obie strony mogą wyrazić chęć przedłużenia spotkania. W Żywych Bibliotekach są też półki. To miejsce, gdzie Żywe Książki oczekują na wypożyczenie. Tam też odpoczywają w spokoju pomiędzy kolejnymi rozmowami. Ale to właśnie w tym miejscu toczą również ciekawe dyskusje między sobą, oczekując na Czytelnika. Mają więc możliwość nie tylko podzielić się swoją historią z czytelnikami, ale też poznać inne historie pozostałych Książek. Półka to niewidoczne miejsce dla Czytelników, by ci wybierali tytuły na podstawie ich opisu, a nie oceniali ich po okładce. Ważnym jest by sama Żywa Książka, która prowadzi rozmowę w swoim imieniu, jako indywidulana osoba, miała świadomość problemów grupy jaką reprezentuje.

Żywe Biblioteki mogą organizować zarówno instytucje publiczne, organizacje pozarządowe, grupy nieformalne jak i osoby indywidualne. Warunek jest jeden – akceptacja i realizacja oficjalnych celów Żywych Bibliotek. A jakie są to cele? Przede wszystkim tworzenie przestrzeni dialogu i zrozumienia, kształtowanie postaw otwartości i akceptacji oraz przekazywanie wiedzy i doświadczenia osób narażonych na wykluczenie, stereotypizację, dyskryminację i uprzedzenia.

Żywe Biblioteki w Polsce

Pierwsza Żywa Biblioteka w naszym kraju powstała w Warszawie w 2007 roku. Wydarzenie biblioteczne trwało osiem godzin, jednak nie było indywidualnym eventem, a częścią programu w ramach „Globalnej Wioski – Święta Różnorodności”. Drugą Żywą Bibliotekę, już jako indywidualne wydarzenie, zorganizowano w tym samym roku we Wrocławiu. Oba „spotkania czytelnicze” cieszyły się dość dużym powodzeniem, więc projekt zaczął pojawiać się w innych miastach, m.in. w Poznaniu, Zielonej Górze, Łodzi, Opolu, Białymstoku, Rzeszowie, Toruniu, czy Krakowie. Do tej pory eventy „Żywej Biblioteki” zorganizowało ponad 50 podmiotów na terenie całego kraju. Organizowane były zarówno spotkania kilkugodzinne, jak i kilkudniowe. Z kilkoma Żywymi Książkami do wypożyczenia, aż po kilkadziesiąt różnorodnych tytułów.

Obecnie trwa projekt „Rozwój Żywych Bibliotek w Polsce – przeciwdziałajmy dyskryminacji lokalnie” Koordynatorem jest Stowarzyszenie Diversja. Inicjatywa realizowana jest w ramach programu Obywatele dla Demokracji finansowanego z Funduszy EOG. W ramach projektu zostanie przeszkolonych 80 nowych organizatorów Żywych Bibliotek oraz powstanie aż 40 nowych bibliotek.

Żywe Biblioteki w kontekście bycia osobą z niepełnosprawnościami, pełnienia funkcji opiekuna osób niepełnosprawnej, bycia osobą chorą czy na rencie, to znakomity sposób, by przedstawić swój punkt widzenia i swoją historię innym osobom. Ta z pozoru prosta metoda spotkania i rozmowy w sposób znakomity może działać przeciw uprzedzeniom i dyskryminacjom. Szczególnie w naszym społeczeństwie, gdzie świadomość problemów osób chociażby z niepełnosprawnościami jest znikoma.

To też znakomity sposób dla samych osób borykających się z chorobą, niepełnosprawnością czy swoistym wykluczeniem, na wyjście z domu i poznanie nowych, ciekawych ludzi. Przecież ta sama osoba może być zarówno Książką, jak i Czytelnikiem.

Poprzedni artykułWywiad z Przemysławem Świerczem, kapitanem Reprezentacji Polski w AmpFutbolu
Następny artykułJak pozyskać środki na terapię?
Nazywam się Agnieszka Jóźwicka i jestem mamą pięcioletniego Olinka. Zawsze byłam bardzo aktywna i nie tyle musiałam, co chciałam robić więcej niż moi rówieśnicy. Od szóstego roku życia grałam na fortepianie, skończyłam podstawową i średnią szkołę muzyczną, występowałam w Teatrze Polskim w Warszawie, gościnnie brałam udział w licznych programach telewizyjnych dla dzieci i młodzieży. Na pierwszym roku studiów (muzykologia na Uniwersytecie Warszawskim) poszłam na staż do radiowej Trójki i… zostałam w niej przez kilka lat pracując jako reporter w redakcji aktualności. Mimo iż skończyłam studia muzykologiczne, na dobre związałam się z dziennikarstwem i mediami. Ukończyłam studia podyplomowe z zarządzania w mediach i kontynuowałam swoją medialną przygodę kolejno pracując w czołowych firmach produkcyjnych oraz w stacjach TVN i TTV. Praca w mediach nigdy nie była moim przykrym obowiązkiem, a zawsze pozytywnym wyzwaniem i adrenaliną, bez której nie potrafiłam funkcjonować. Wtedy jeszcze nie wiedziałam z jaką adrenaliną przyjdzie mi się mierzyć w przyszłości. I to nie w pracy, a prywatnie. W 2015 roku wyszłam za mąż, a już w 2016 roku zostałam mamą wymarzonego synka – Aleksandra, zwanego przez wszystkich Olinkiem. To on wywrócił świat całej rodziny do góry nogami i to kilka razy. Pierwszy, gdy w dwunastym tygodniu ciąży otrzymałam diagnozę wady wrodzonej nerek u Olinka. Drugi, gdy zupełnie niespodziewanie urodził się na przełomie 26 i 27 tygodnia ciąży. Trzeci, gdy otrzymaliśmy diagnozę – Mózgowe Porażenie Dziecięce Czterokończynowe. Dziś jestem przede wszystkim mamą, żoną, fizjoterapeutką, pielęgniarką, osobą która chce sprawić by syn był w przyszłości osobą samodzielną, i nieustannie poszukuje na to sposobu i środków. W wolnej chwili prowadzę na facebooku funpage „Olinek” , aukcję charytatywną na rzecz Olka i innych osób walczących o zdrowie i życie „#DLAOLINKA” oraz stronę na facebooku „MPDzieciak”, na której testuję wraz z synem zabawki dla dzieci z niepełnosprawnościami. Czy mam jakieś marzenia? Jedno największe – by mój Syn był szczęśliwy.

1 KOMENTARZ

Comments are closed.