Za oknami jesień. Coraz więcej osób uskarża się na infekcję dróg oddechowych. Wielu z nich nawet nie wie, że przechodzi wirusa RSV, który u zdrowej osoby objawia się zwykłym kaszlem i katarem, a dla wcześniaka stanowi śmiertelne zagrożenie.

Wirus oddechowy RS (RSV) powoduje chorobę dróg oddechowych i jest główną przyczyną chorób układu oddechowego u małych dzieci.  Zakażenie RSV jest powszechne – u około 95% dzieci w drugim roku życia stwierdza się przeciwciała świadczące o kontakcie z wirusem. Przebycie zakażenia nie chroni przed reinfekcją, która jest zjawiskiem częstym w każdym wieku. Najintensywniej wirus rozwija się w okresie od jesieni do wiosny. U dorosłej osoby zwykle zakażenie wirusem kończy się lekkim kaszlem, katarem, stanem podgorączkowym. Niestety zupełnie inaczej sytuacja wygląda u noworodków, a zwłaszcza wcześniaków.

U dzieci urodzonych przed 35 tygodniem ciąży nie wszystkie organy są już wystarczająco rozwinięte. Wiele wcześniaków nie oddycha samodzielnie. Mają też znacznie obniżoną odporność w stosunku do starszych dzieci i zdrowych, donoszonych rówieśników.  Każda infekcja u takiego malucha stanowi niemałe zagrożenie. A wirus RS jest wyjątkowo niebezpieczny właśnie dla tej grupy dzieci.

Jak chronić najmłodszych pacjentów?

Aby uchronić dzieci przed zakażeniami na choroby wywołane tym wirusem, konieczne jest podanie immunoglobulin. Jedynym skutecznym lekiem chroniącym przed RSV jest Synagis, zawierający substancję czynną o nazwie paliwizumab. Substancja ta jest immunoglobuliną (przeciwciałem) wirusa, która go neutralizuje–łączy się z proteiną występującą na powierzchni RSV, dzięki czemu nie jest on w stanie przedostać się do komórek organizmu. Jest to lek refundowany dla wcześniaków urodzonych przed 32 tygodniem ciąży i podawany w przeciągu pierwszego roku życia dziecka. Do 2018 roku granicznym tygodniem narodzin, który kwalifikował do podania Synagis był 28 tydzień ciąży. Obecnie preparat ma postać płynną. Aplikuje się go  domięśniowo (zwykle w mięsień uda). Aby Synagis był skuteczny, należy go podawać raz w miesiącu w okresie wzmożonych zachorowań na choroby wywołane wirusem RS, czyli od października do kwietnia.  Niezbędne jest podanie 5 dawek przeciwciał.

Optymalnym byłoby powtarzanie immunoglobulizacji u dzieci skrajnie wcześnie urodzonych do trzeciego roku życia. Niestety, Synagis jest bardzo drogi. A w Polsce jego ceny należą do najwyższych w Europie. Jedna dawka to koszt od 4.500 złotych do 5.000złotych, a potrzebnych jest takich aż 5 w jednej serii czyli od 22.500 złotych za jedną serię. I to w przypadku najmniejszych dzieci, a ilość immunoglobuliny dostosowuje się do wagi dziecka. Łatwo więc stwierdzić, że podanie Synagisu dwu-trzylatkowi mogłoby kosztować powyżej 40 tysięcy złotych.  Najczęściej kuracja przekracza możliwości finansowe rodziców, więc podaje się wyłącznie te refundowane, w pierwszym roku życia.  A szkoda, bo wirus RSV bywa również groźny u kilkuletnich dzieci z niedoborami odporności i dysplazją oskrzelowo-płucną.

Szczepienie

Obecnie nie ma na rynku szczepionki przeciwko wirusowi RSV. W latach 60. XX wieku została podjęta próba stosowania inaktywowanej szczepionki przeciwko temu zakażeniu. Na skutek naturalnego zakażenia u dzieci immunizowanych zauważono ciężki przebieg choroby. Szczepionkę inaktywowaną wycofano – obecnie prowadzone są prace nad stworzeniem szczepionki podjednostkowej, atenuowanej i polipeptydowej.

Pamiętajmy, jeśli urodziliśmy wcześniaka przed 32 tygodniem ciąży, należy nam się bezpłatna seria immunoglobulin Synagis. Zdarza się, że lekarze o tym nie informują. Koniecznie poprośmy o skierowanie! Możemy w ten sposób uratować życie swojego dziecka.

Poprzedni artykułCzego jeszcze nie wiesz o Wielkiej Orkiestrze Świątecznej Pomocy
Następny artykułNiepełnosprawność w XX wieku
Nazywam się Agnieszka Jóźwicka i jestem mamą pięcioletniego Olinka. Zawsze byłam bardzo aktywna i nie tyle musiałam, co chciałam robić więcej niż moi rówieśnicy. Od szóstego roku życia grałam na fortepianie, skończyłam podstawową i średnią szkołę muzyczną, występowałam w Teatrze Polskim w Warszawie, gościnnie brałam udział w licznych programach telewizyjnych dla dzieci i młodzieży. Na pierwszym roku studiów (muzykologia na Uniwersytecie Warszawskim) poszłam na staż do radiowej Trójki i… zostałam w niej przez kilka lat pracując jako reporter w redakcji aktualności. Mimo iż skończyłam studia muzykologiczne, na dobre związałam się z dziennikarstwem i mediami. Ukończyłam studia podyplomowe z zarządzania w mediach i kontynuowałam swoją medialną przygodę kolejno pracując w czołowych firmach produkcyjnych oraz w stacjach TVN i TTV. Praca w mediach nigdy nie była moim przykrym obowiązkiem, a zawsze pozytywnym wyzwaniem i adrenaliną, bez której nie potrafiłam funkcjonować. Wtedy jeszcze nie wiedziałam z jaką adrenaliną przyjdzie mi się mierzyć w przyszłości. I to nie w pracy, a prywatnie. W 2015 roku wyszłam za mąż, a już w 2016 roku zostałam mamą wymarzonego synka – Aleksandra, zwanego przez wszystkich Olinkiem. To on wywrócił świat całej rodziny do góry nogami i to kilka razy. Pierwszy, gdy w dwunastym tygodniu ciąży otrzymałam diagnozę wady wrodzonej nerek u Olinka. Drugi, gdy zupełnie niespodziewanie urodził się na przełomie 26 i 27 tygodnia ciąży. Trzeci, gdy otrzymaliśmy diagnozę – Mózgowe Porażenie Dziecięce Czterokończynowe. Dziś jestem przede wszystkim mamą, żoną, fizjoterapeutką, pielęgniarką, osobą która chce sprawić by syn był w przyszłości osobą samodzielną, i nieustannie poszukuje na to sposobu i środków. W wolnej chwili prowadzę na facebooku funpage „Olinek” , aukcję charytatywną na rzecz Olka i innych osób walczących o zdrowie i życie „#DLAOLINKA” oraz stronę na facebooku „MPDzieciak”, na której testuję wraz z synem zabawki dla dzieci z niepełnosprawnościami. Czy mam jakieś marzenia? Jedno największe – by mój Syn był szczęśliwy.