Dzielny Miś Instytut Terapii Funkcjonalnej.

Blisko 200 tysięcy zupełnie niesamodzielnych niepełnosprawnych dorosłych osób w Polsce przewlekle używa pieluch. Nie stanowi to ogromnego problemu kiedy czynność ich zmieniania ma miejsce we własnym domu. Prawdziwy dylemat zaczyna się, gdy osoba z niepełnosprawnościami w asyście rodzica bądź opiekuna planuje spacer, wyjście do restauracji, podróż czy zakupy w galerii handlowej.

Łazienki są małe, niedostosowane, często nie posiadają nawet uchwytów dla osób z niepełnosprawnościami, nie wspominając o miejscu gdzie można by położyć osobę niepełnosprawną i wykonać jakiekolwiek czynności higieniczne. Pokoje dla matek z dziećmi, mimo iż często są bardzo duże, wyposażone są jedynie w małe przewijaki, które sprawdzają się dla dzieci do drugiego roku życia.

Co więc z dorosłymi niepełnosprawnymi oraz starszymi dziećmi i młodzieżą, którzy potrzebują skorzystać z toalety? Niestety sprawy załatwiają w urągających godności warunkach: w samochodach, na ławkach w parkach, na trawie, czy na podłogach publicznych toalet. Pozostali unikają jedzenia i picia, bądź stosują środki farmakologiczne wstrzymujące czynności fizjologiczne. Jeszcze inni, po prostu nie wychodzą z domów… Ciężko pojąć, że taki wydawałoby się niektórym drobiazg, jakim jest leżanka w toalecie, może w zupełności wykluczyć człowieka z życia społecznego.

W naszym kraju jest zaledwie kilkanaście miejsc wyposażonych w „dorosłe przewijaki”. Dla porównania w Wielkiej Brytanii jest ich blisko półtora tysiąca i wciąż powstają kolejne. Od tego roku tzw. „changing places” są prawnie zapewnione w nowo budowanych obiektach użyteczności publicznej.

Kampania „Przewijamy Polskę”

Walkę o poszanowanie godności osób z niepełnosprawnościami i poprawę dostępności do obiektów użyteczności publicznej rozpoczęło wspólnie pięć organizacji pozarządowych: Stowarzyszenie na Rzecz Dzieci i Dorosłych z Mózgowym Porażeniem Dziecięcym „Żurawinka”, Fundacja NieOdkładalni, Fundacja Mali Siłacze, Lubelskie Forum Organizacji Osób Niepełnosprawnych  – Sejmik Wojewózki i Fundacja Integracja. Akcja dotycząca leżanek pod nazwą „Przewijamy Polskę” to ich pierwsze wspólne działanie.  Początek kampanii to nieprzypadkowa data – 5 maja, czyli Europejski Dzień Walki z Dyskryminacją Osób Niepełnosprawnych.  Twórcy akcji przygotowali instrukcję jak takie pomieszczenie do przewijania osób z niepełnosprawnościami miałoby wyglądać. Najważniejsze, by było odseparowane od widoku innych osób. Idealnie, by było to pomieszczenie, które można zamknąć. Ale jeśli nie jest to możliwe, wystarczy chociaż parawan dający poczucie intymności. Pomieszczenie nie może być też zbyt małe, bo musi do niego wejść osoba z niepełnosprawnością, opiekun oraz zazwyczaj wózek inwalidzki. Drzwi również muszą być na tyle szerokie, by ten wózek z powodzeniem wjechał do środka. A sama leżanka? Może być najzwyklejsza. Taka, która pomieści dorosłą osobę. Oczywiście ideałem byłyby elektroniczne, opuszczane na różne wysokości, z podnośnikami, ale zrozumiałym jest że to generuje i koszty i zwiększa się ryzyko awaryjności.

Z racji braku odpowiednika brytyjskiej nazwy „changing places” ogłoszono również w maju tego roku konkurs na polski odpowiednik. Standardowy „przewijak” jednoznacznie kojarzy się z małym dzieckiem. A przecież nie o przewijaki dla niemowląt walka w kampanii. Nadesłano ponad 1500 zgłoszeń. Po ciężkich i długich, kilkugodzinnych obradach postanowiono, że…pomieszczenie umożliwiające zmianę pieluchomajtek dorosłym osobom z niepełnosprawnościami będzie nosić nazwę… KOMFORTKA.

Deficyt komfortek w Polsce

Brak pomieszczeń do przewinięcia osób z niepełnosprawnościami w naszym kraju przeraża. Każda nowa „komfortka” to wydarzenie nagłaśniane i celebrowane przez środowisko osób z niepełnosprawnościami. Tak jakgdyby to był wielki prezent dla osób z dysfunkcjami i ich opiekunów, a nie zapewnienie zaspokojenia podstawowych potrzeb tej grupie społecznej. Toalety damskie czy męskie nie są rewelacją. Są obowiązkiem. Pokoje dla matek z dziećmi są normą. Czemu więc nie ma pokoi dla osób z niepełnosprawnościami? Nie mówimy tu o tym, że zdarza się że takiego pomieszczenia gdzieś w przestrzeni publicznej nie ma. Tu zdarza się, niezwykle rzadko, że ono występuje!

Na stronie akcji #przewijamypolskę na Facebooku znajdziecie link z listą miejsc gdzie takie komfortki zlokalizowane są w naszym kraju. Lista co prawda nie jest w 100% pełna, bo tych pokoi przybywa, a nie zawsze ich twórcy się zgłaszają i uzupełniają listę, ale i tak jest zatrważająco uboga. W Warszawie, stolicy Europejskiego kraju, są wymienione zaledwie dwa takie miejsca: Fundacja Integracja i Paley European Institute. Tu by być uczciwym muszę dodać, że znam co najmniej jeszcze jedno takie miejsce na mapie Warszawy – Dzielny Miś Instytut Terapii Funkcjonalnej. Ale wszystkie trzy miejsca to ośrodki stricte nastawione na przyjęcie osób z ciężkimi niepełnosprawnościami. A co z lotniskami, dworcami, galeriami handlowymi, restauracjami? W Mieście Stołecznym, w XXI wieku.  Trochę lepiej sytuacja wygląda w Krakowie, choć nadal na liście są jedynie dwa takie miejsca. Za to nie są związane z niepełnosprawnością. To Centrum Obsługi Ruchu Turystycznego oraz Klubokawiarnia Cafe Nowa. W Gdańsku zgodnie z listą znajdziemy jeden taki przewijak. I to od miesiąca. To komfortka przy plaży, o której wspominałam już w artykule: Wózkiem na plażę? To możliwe! – NaRencie

Nasze doświadczenia

Faktycznie problem jest i jest to olbrzymi dyskomfort zarówno dla osób z niepełnosprawnościami jak i ich opiekunów. U nas na szczęście prawie rok temu problem ze zmianą pieluchy u Olinka się rozwiązał i szczęśliwie udało nam się go odpieluchować, co nie jest częste u osób z Dziecięcym Porażeniem Mózgowym Czterokończynowym. Jednak takie leżanki są bardzo potrzebne nie tylko osobom z niepełnosprawnościami używającym pieluchy. Z naszego doświadczenia takie leżanki są niezbędne gdy chcemy osobę z dużymi problemami ruchowymi chociażby przebrać. Tak jest też z Olinkiem. Mimo, że waży mało i mierzy 116 centymetrów, samodzielne ubranie go jest wyczynem. W domu przebieramy go albo na łóżku, albo na stole. O ile koszulkę da się nałożyć siedząc na wózku, o tyle z bielizną czy spodniami jest już dużo gorzej. Pół biedy gdy jest druga osoba do pomocy. Ale jak ubrać dziecko zupełnie wiotkie, które nawet bez pomocy nie siedzi, nie mając gdzie go położyć? Tu mówimy o pięcioletnim dziecku. A co jeśli sprawa dotyczy nastolatka, dorosłej osoby czy seniora? Dlatego z tego miejsca dołączam się do akcji #przewijamypolskę i apeluję do właścicieli i zarządców sklepów, restauracji, kin, teatrów i innych obiektów użyteczności publicznej. Pamiętajcie o nas. Taka podstawowa kozetka to koszt około 500 złotych. A dla nas i naszych podopiecznych szansa na choć minimum normalności i zachowania godności.

Poprzedni artykułKoszykówka na wózkach
Następny artykułO niepełnosprawności, zwycięstwie i sile sióstr. Rozmowa z Joanną, Jadzią i Heleną
Nazywam się Agnieszka Jóźwicka i jestem mamą pięcioletniego Olinka. Zawsze byłam bardzo aktywna i nie tyle musiałam, co chciałam robić więcej niż moi rówieśnicy. Od szóstego roku życia grałam na fortepianie, skończyłam podstawową i średnią szkołę muzyczną, występowałam w Teatrze Polskim w Warszawie, gościnnie brałam udział w licznych programach telewizyjnych dla dzieci i młodzieży. Na pierwszym roku studiów (muzykologia na Uniwersytecie Warszawskim) poszłam na staż do radiowej Trójki i… zostałam w niej przez kilka lat pracując jako reporter w redakcji aktualności. Mimo iż skończyłam studia muzykologiczne, na dobre związałam się z dziennikarstwem i mediami. Ukończyłam studia podyplomowe z zarządzania w mediach i kontynuowałam swoją medialną przygodę kolejno pracując w czołowych firmach produkcyjnych oraz w stacjach TVN i TTV. Praca w mediach nigdy nie była moim przykrym obowiązkiem, a zawsze pozytywnym wyzwaniem i adrenaliną, bez której nie potrafiłam funkcjonować. Wtedy jeszcze nie wiedziałam z jaką adrenaliną przyjdzie mi się mierzyć w przyszłości. I to nie w pracy, a prywatnie. W 2015 roku wyszłam za mąż, a już w 2016 roku zostałam mamą wymarzonego synka – Aleksandra, zwanego przez wszystkich Olinkiem. To on wywrócił świat całej rodziny do góry nogami i to kilka razy. Pierwszy, gdy w dwunastym tygodniu ciąży otrzymałam diagnozę wady wrodzonej nerek u Olinka. Drugi, gdy zupełnie niespodziewanie urodził się na przełomie 26 i 27 tygodnia ciąży. Trzeci, gdy otrzymaliśmy diagnozę – Mózgowe Porażenie Dziecięce Czterokończynowe. Dziś jestem przede wszystkim mamą, żoną, fizjoterapeutką, pielęgniarką, osobą która chce sprawić by syn był w przyszłości osobą samodzielną, i nieustannie poszukuje na to sposobu i środków. W wolnej chwili prowadzę na facebooku funpage „Olinek” , aukcję charytatywną na rzecz Olka i innych osób walczących o zdrowie i życie „#DLAOLINKA” oraz stronę na facebooku „MPDzieciak”, na której testuję wraz z synem zabawki dla dzieci z niepełnosprawnościami. Czy mam jakieś marzenia? Jedno największe – by mój Syn był szczęśliwy.