Z pozoru zwykłe kawiarnie, restauracje, burgerownie. Wyglądem niczym  nie różnią się od knajpek jakich pełno w większych miastach. Jedne są małe, kameralne, inne całkiem spore i gwarne. Jedne czynne przez cały dzień, inne tylko przez kilka godzin. I dopiero gdy wejdziesz do środka możesz zorientować się  w jakim wyjątkowym jesteś miejscu… I to często też nie od razu.

Terapia poprzez pracę

Te wyjątkowe restauracje i kawiarnie od podstaw stworzone są  po to, by zatrudniać osoby z niepełnosprawnościami. W  Polsce to pewna nowość. Do tej pory zdarzało się, że w jadłodajni pracowała jedna czy dwie osoby z orzeczeniem o niepełnosprawności, zwykle nie mając żadnego kontaktu z klientem. Tu to osoby niepełnosprawne wiodą prym w swoim miejscu pracy. Pracują zarówno w kuchni, jak i „na zmywaku”, zajmują się zaopatrzeniem, sprzątają, ale również wychodzą do klientów jako kelnerzy.

Niepełnosprawni nie są pozostawieni sami sobie. Pomagają im osoby pełnosprawne, które jednak nie dominują procentowo ilości zatrudnionych osób. Praca w takim miejscu jest zazwyczaj dostosowana do potrzeb i możliwości poszczególnych pracowników. Jedne osoby najlepiej odnajdują się przy obieraniu warzyw i owoców, inne spełniają się w utrzymaniu czystości w lokalu, jeszcze inne najlepiej czują się nawiązując bezpośredni kontakt z klientem. I to właśnie klient jest kluczowy – dzięki niemu osoby z niepełnosprawnościami nie tylko mają szansę zarobić na swoje utrzymanie, ale również pełni on rolę terapeuty. Często rozmowa, złożenie zamówienia, miły gest czy uśmiech to dla pracowników najlepsza rehabilitacja. Taka, której nie doświadczyliby nawet w najznakomitszym gabinecie terapeutycznym. Osoby z niepełnosprawnościami czują się potrzebne, odnajdują sens w życiu, widzą perspektywy na przyszłość. Nie tylko przełamują swoje lęki, ale również uczą się samodzielności, odpowiedzialności oraz obowiązkowości. Są w stanie pokazać i sobie i swoim bliskim, że są niezależnymi dorosłymi ludźmi. Niektórzy z pracowników po swoistym treningu w takiej restauracji, są gotowi by zmierzyć się w pracy w zwyczajnej kawiarni, która już nie jest swojego rodzaju inkubatorem.

Takie inicjatywy to również znakomity sposób, by pokazać innym przedsiębiorcom, że warto tworzyć miejsca pracy dla osób z niepełnosprawnościami. Czasem trzeba im tylko trochę pomóc, bądź dostosować środowisko pracy i otoczenie do ich potrzeb. Jeśli pracownik ma kłopoty z pamięcią, nie ma problemu, by na ścianie wisiały karteczki „przypominajki”. Jeśli ktoś ma obawy przed zbliżaniem się do wrzątku, zajmuje się przygotowywaniem zimnych potraw, albo obsługą sali. Wszystko po to, by jak najlepiej czuć się w pracy, ale jednocześnie zapewnić usługę na najwyższym możliwym poziomie.

To w końcu znakomita lekcja dla samych klientów, którzy mogą się poczuć ważni i spełnić w roli terapeuty. Wizyta w tego typu kawiarni to w końcu świetny trening akceptacji i tolerancji wobec niedoskonałości. To też nauka wyrozumiałości, bo jak sami niepełnosprawni pracownicy przyznają, wpadki się zdarzają. Ale robią wszystko, by ich unikać i nie powtarzać błędów. Zupełnie tak jak w pełni zdrowy personel innych restauracji.

Te knajpki to nie tylko idealne miejsca pracy dla chcących żyć niezależnie niepełnosprawnych, ale też znakomite rozwiązanie dla klientów borykających się z rozmaitymi niepełnosprawnościami. Gdzie można znaleźć przychylniejsze traktowanie, obsługę i niezwracanie uwagi na towarzyszące chorobie odmienności, niż w takim miejscu?

W Polsce obecnie działa kilka takich konceptów. Oto kilka przykładów:

  • Cafe Równik – to kawiarnia Wrocławska, która działa już od ponad trzech lat. Prowadzi ją Stowarzyszenie zajmujące się terapią osób z niepełnosprawnościami intelektualnymi, które kontynuują tu terapię mowy oraz myślenia poprzez pracę. Serwują głównie kawę, herbatę i słodkości.
  • cieKAWA Kawiarnia – mieści się  w Gdańsku. To pierwsza taka inicjatywna na Pomorzu. Powstała 1 sierpnia 2019 roku.   To miejsce tworzone razem z osobami z niepełnosprawnością intelektualną. Jest częścią Ciekawej Spółdzielni Socjalnej. Działa zgodnie z zasadą „zero waste”. Można tu skosztować przede wszystkim znakomitych ciast, drożdżówek, deserów, kaw, herbat i lemoniad.
  • Życie jest Fajne – to chyba najbardziej znana knajpka prowadzona przez osoby z niepełnosprawnościami w Polsce. Znajduje się w Warszawie i działa od ponad pięciu lat. W klubokawiarni można nie tylko skosztować kuchni międzynarodowej, ale też wziąć udział w wydarzeniach kulturalnych i społecznych. Regularnie odbywają się tu wystawy, koncerty, spotkania miłośników gier planszowych, warsztaty czy panele dyskusyjne. Co więcej miejsce to jest otwarte na kontakty z obcokrajowcami –   podopieczni i pracownicy posługują się często językami obcymi. W lokalu pracują przede wszystkim dorosłe osoby ze spektrum autyzmu.
  • Klubokawiarnia Pożyteczna – również znajdująca się w Warszawie. Zjemy  tu smaczne pożywne śniadanie,  napijemy się kawy, a popołudniu możemy wpaść na szybki lunch. Tu podobnie jak w „Życie jest Fajne” można zorganizować wystawę, wernisaż, a nawet zorganizować przyjęcie urodzinowe.

A poza granicami naszego kraju?

Można znaleźć takie koncepty między innymi w Bonn (Bad Godesburger ). Pracują tu osoby z różnym stopniem niepełnosprawności. Zarówno osoby ze spektrum autyzmu, niepełnosprawnością intelektualną, czy głuchonieme. Przewodzi im szef kuchni, Szwajcar, jeden z najwybitniejszych w Niemczech. Można tu zjeść znakomite burgery, sałatki czy frytki.

Z kolei we Francji w Nantes działa restauracja „Le Reflet” zatrudniająca osoby z zespołem downa. Miejsce powstało z inicjatywy studentów, którzy chcieli stworzyć przyjazne miejsce dla osób, które mimo niepełnosprawności chcą i mogą pracować. Swoje zamiary nagłośnili w mediach społecznościowych i w zaledwie kilka dni zdobyli 700  000 euro przez portale crowdfundingowe. Cały koncept został specjalnie zaprojektowany pod potrzeby pracowników. Jest specjalny pokój do wypoczynku, talerze mają zagłębienia w wygodnych miejscach, by zwiększyć komfort ich trzymania, stoliki dla gości zostały oznaczone kolorami, by pomóc obsłudze, która nie umie czytać przyjmować zamówienia od gości i serwować potrawy. W menu królują dość proste dania, by zminimalizować ryzyko niepowodzenia.

Jeśli Ty chciałbyś spróbować swoich sił właśnie w tego typu pracy, działaj! Najlepiej zgłosić się do stowarzyszeń bądź fundacji, które zarządzają danymi kawiarniami czy restauracjami i dowiedzieć się jakie wymagania trzeba spełnić. Z pewnością też na miejscu w restauracji udzielona zostanie porada w jaki sposób można aplikować na dane stanowisko. Warto spróbować! A czy byliście może w jakimś z tych miejsc? A może są nowe, jeszcze mało rozpowszechnione koncepty gastronomiczne dla osób z niepełnosprawnościami, o których warto wspomnieć? Czekamy na Wasze doświadczenia!

Poprzedni artykułJakie dodatkowe prawa ma niepełnosprawny pracownik.
Następny artykułMożliwość komunikacji to nie przywilej. To prawo każdego człowieka – Kilka słów o komunikacji alternatywnej i wspomagającej
Nazywam się Agnieszka Jóźwicka i jestem mamą pięcioletniego Olinka. Zawsze byłam bardzo aktywna i nie tyle musiałam, co chciałam robić więcej niż moi rówieśnicy. Od szóstego roku życia grałam na fortepianie, skończyłam podstawową i średnią szkołę muzyczną, występowałam w Teatrze Polskim w Warszawie, gościnnie brałam udział w licznych programach telewizyjnych dla dzieci i młodzieży. Na pierwszym roku studiów (muzykologia na Uniwersytecie Warszawskim) poszłam na staż do radiowej Trójki i… zostałam w niej przez kilka lat pracując jako reporter w redakcji aktualności. Mimo iż skończyłam studia muzykologiczne, na dobre związałam się z dziennikarstwem i mediami. Ukończyłam studia podyplomowe z zarządzania w mediach i kontynuowałam swoją medialną przygodę kolejno pracując w czołowych firmach produkcyjnych oraz w stacjach TVN i TTV. Praca w mediach nigdy nie była moim przykrym obowiązkiem, a zawsze pozytywnym wyzwaniem i adrenaliną, bez której nie potrafiłam funkcjonować. Wtedy jeszcze nie wiedziałam z jaką adrenaliną przyjdzie mi się mierzyć w przyszłości. I to nie w pracy, a prywatnie. W 2015 roku wyszłam za mąż, a już w 2016 roku zostałam mamą wymarzonego synka – Aleksandra, zwanego przez wszystkich Olinkiem. To on wywrócił świat całej rodziny do góry nogami i to kilka razy. Pierwszy, gdy w dwunastym tygodniu ciąży otrzymałam diagnozę wady wrodzonej nerek u Olinka. Drugi, gdy zupełnie niespodziewanie urodził się na przełomie 26 i 27 tygodnia ciąży. Trzeci, gdy otrzymaliśmy diagnozę – Mózgowe Porażenie Dziecięce Czterokończynowe. Dziś jestem przede wszystkim mamą, żoną, fizjoterapeutką, pielęgniarką, osobą która chce sprawić by syn był w przyszłości osobą samodzielną, i nieustannie poszukuje na to sposobu i środków. W wolnej chwili prowadzę na facebooku funpage „Olinek” , aukcję charytatywną na rzecz Olka i innych osób walczących o zdrowie i życie „#DLAOLINKA” oraz stronę na facebooku „MPDzieciak”, na której testuję wraz z synem zabawki dla dzieci z niepełnosprawnościami. Czy mam jakieś marzenia? Jedno największe – by mój Syn był szczęśliwy.