Wózki inwalidzkie są obecnie szeroko dostępne. Mogą być składane, nieskładane, z miękkim oparciem, z twardym oparciem, z zagłówkami, bez zagłówków, na kołach o różnej średnicy, z rozmaitych materiałów, w pełnej gamie kolorów, a nawet ze świecącymi kółkami. Oferta jest niezwykle szeroka, a to jaki wózek wybierzemy zależy wyłącznie od naszych predyspozycji, preferencji i oczywiście budżetu.Jednak czy zastanawialiście się kiedyś jaka jest historia wózków inwalidzkich? Jak wyglądały te pierwsze? I w ogóle kiedy wymyślono wózek inwalidzki?

Wózek inwalidzki w starożytności

Ciężko w to uwierzyć, ale pierwsze wzmianki o wózku inwalidzkim pochodzą aż z VI wieku przed naszą erą. Pierwszy dowód na istnienie prototypu wózka inwalidzkiego, który był niczym innym jak  łóżkiem na kołach, widnieje na malunku zdobiącym starożytną grecką wazę.  Na innym naczyniu widnieje zaś ornament przedstawiający Triptolemusa, który siedzi na podarowanym mu przez Demeter rydwanie, który również przypomina wózek inwalidzki ze skrzydłami.

W Chinach natomiast zachowała się płaskorzeźba pochodząca z 530 roku przed naszą erą, znaleziona na chińskim sarkofagu. Przedstawia ona mężczyznę, który siedzi na fotelu z trzema kółkami przypominającym taczkę.  To pierwszy zachowany historyczny ślad istnienia pojazdu, który nie ma mitologicznego wydźwięku, a przedstawia urządzenie do transportu osoby chorej, w pozycji siedzącej.   

Wózek inwalidzki w historii nowożytnej

Podczas gdy w Chinach wózki inwalidzkie znane były już od starożytności, w Europie pojawiły się dopiero w 1595 roku naszej ery. Wózek został skonstruowany przez nieznanego wynalazcę na polecenie króla Hiszpanii Filipa II. Do dziś nie wiadomo, czy jego powstanie było spowodowane jakimś realnym problemem zdrowotnym króla, czy też jedną z jego wielu fanaberii, z których słynął. Wówczas urządzenie nazywane było nie wózkiem, a krzesłem inwalidzkim. Co zwraca również uwagę to fakt, że koła były niezwykle małe. Mniejsze niż we współcześnie znanych krzesłach obrotowych na kółkach.

W historii pojawia się również polski wątek, kiedy to około 1640 roku skonstruowano „mobilne krzesło” dla króla Władysława IV Wazy zmagającego się z reumatyzmem.

Pierwszym prawdziwym wózkiem dla osoby niepełnosprawnej było trzykołowe krzesło używane od 1680 roku przez Norymberskiego zegarmistrza Stephana Farflera, który nie miał nóg.  Krzesło poruszało się przy pomocy ręcznych dźwigni, które wprawiały w ruch przednie koło. Urządzenie to wymagało pracy rąk i silnego tułowia. Pojazd nie był rzecz jasna doskonały ani łatwy w obsłudze, jednak jak na ówczesne czasy ten wynalazek był przełomowym odkryciem. Nie jest jasna historia powstania tego urządzenia, ale zakłada się, że w 1670 roku skonstruował je Johann Haustach. I to nie dla Farflera, a dla siebie.

Valencay; France – july 13 2020 : the wheelchair of Talleyrand in the castle

Około 1750 roku w Anglii konstruktor James Heath przedstawił krzesło kąpielowe przeznaczone do użytku zarówno  przez kobiety i osoby niepełnosprawne. Fotel stał się popularnym środkiem transportu, szczególnie w wiktoriańskiej Wielkiej Brytanii, gdzie służył nie tylko jako przyrząd dla osób chorych, niepełnosprawnych lub rannych, ale też jako środek transportu dla bogatych. 

Pierwszy wózek, który wszedł do powszechnego użytku skonstruował w 1783 roku Anglik, John Dawson.  Zawierał on dwa duże przednie koła i jedno tylne, regulowane oparcie, podnóżek. Można było go pchać, bądź napędzany był siłą rąk osoby która go używała. Mało tego, wózek można było zaprzęgnąć do osła bądź konia.

Z kolei w 1811 roku zbudowany został wózek wyposażony w dwie zębate przekładnie przenoszące napęd. Kolejną innowacię przyniósł rok 1850. Wówczas w Nowej Anglii skonstruowano wózek posiadający stalowe koła napędowe z przodu i jedno małe kółko samonastawne umiejscowione z tyłu wózka. Jego zaletą był mały promień zawracania. Niestety napędzanie go wymagało wielkiego  wysiłku.

Pod koniec XIX wieku firma Rudge Cycle Co. z Coventry wyprodukowała Coventry Chair – pierwszy wózek z napędem benzynowym napędzany silnikiem spalinowym. Był jednak zbyt kosztowny, by zaadoptować go na szerszą skalę. 

Wiek XX to okres przyśpieszonej ewolucji wózków. Już w 1900 roku koła drewniane zostały zastąpione powlekanymi gumą. Kilka miesięcy później pojawił się pierwszy ręcznie poruszany łańcuchowy wózek, a w tym samym czasie wyprodukowano wózek z kołami, które miały stalowe szprychy. W 1912 roku powstał zaś tzw trycykl inwalidzki czyli trójkołowy pojazd wyposażony w mały silnik.

Mimo upowszechnienia wózków inwalidzkich wciąż problematyczny powstawał ich transport. Z początkiem XX wieku podróżowanie zaczynało być powszechne, a przewiezienie wózka było ogromnym wyzwaniem. W 1932 roku powstał wiec  w Stanach Zjednoczonych  pierwszy  składany wózek. Jego konstruktorami byli Harry Jennings i Herbert Everest. Wózek ten nie tylko można było z łatwością przewozić z powodu funkcji składania, ale był też znacznie lżejszy od swoich poprzedników.  Pojazd ten zwany Feather-Light 10 ważył zaledwie 25 kg. Projekt ów pojazdu wykorzystuje się w budowie wózków inwalidzkich do dziś a przedsiębiorstwo Janningsa i Everesta zyskało monopol w tej dziedzinie na kilkadziesiąt kolejnych lat.

W roku 1950 powstał pierwszy moduł silnikowy, który można było dołączyć do wózków napędzanych ręcznie. Silnik ten był sterowany za pomocą tranzystorów.

Lata pięćdziesiąte XX wieku były okresem, kiedy zaczęto natomiast kłaść nacisk na rolę sportu w rehabilitacji niepełnosprawnych. W odpowiedzi na ten trend zaczęły powstawać pierwsze sportowe wózki inwalidzkie. W 1946 roku odbyły się pierwsze w Stanach Zjednoczonych zawody koszykówki osób poruszających się na wózkach inwalidzkich. Próbowano więc przystosować najsłynniejsze wózki firmy Everest&Jannings  do potrzeb uprawiania sportu. Amerykanin Bud Rumpel na swój własny użytek pierwszy wózek stricte sportowy, a firma Quadra podjęła udaną próbę produkcji seryjnej wózków do użytku codziennego wzorowanych na wózkach sportowych.

Kolejne zmiany w wyglądzie i funkcjonalności wózków zapoczątkował Marlin Hamilton, który w skutek wypadku w 1978 roku, został zmuszony poruszać się na wózku inwalidzkim. W obliczu frustracji i rozczarowania dostępnymi na rynku wózkami, poprosił o wparcie dwóch konstruktorów szybowców Dona Helmana i Jima Okamoto, by wspólnymi siłami zaprojektowali coś co spełni jego oczekiwania. Powstał w ten sposób wózek Quickie – wyjątkowy zarówno ze względu na poprawę wydajności, kolorystykę, jak i estetykę.  Wózek ważył zaledwie 12 kg, miał sztywną ramę, niskie oparcie. Ten aktywny wózek szybko zdominował rynek, zaczęła go produkować firma Quickie Designs wypierając bezpowrotnie Everest&Jannis.

W drugiej połowie XX wieku wzrosło zainteresowanie wózkami elektrycznymi. Wczesne „elektryki” były tak naprawdę zwykłymi wózkami inwalidzkimi z dołączonymi silnikami. Następnie wprowadzono wózki inwalidzkie z napędem elektrycznym, w których akumulatory i silnik umieszczano pod siedzeniem.  Kolejne udoskonalenia wózków elektrycznych obejmowały ulepszenia mikroprocesorów, kontrolerów proporcjonalnych i szeregu innych technologii komputerowych. Uważa się że, w 1984 roku w Norwegii skonstruowany został pierwszy elektryczny wózek inwalidzki. Niedługo po tym zaczęto masowo produkować wózki elektryczne.

Wózki inwalidzkie obecnie

Historia wózków inwalidzkich nadal się pisze. Urządzenia zarówno manualne, jak i elektryczne wciąż są udoskonalane i personalizowane w zależności od ich użytkowników. Niestety wózki manualne kiepsko sprawdzają się w terenie, sprawiając dużo problemu nie tylko na wyboistych trudnych terenach, ale często również na zwykłych chodnikach. Lepiej radzą sobie z tym wózki elektryczne, które jednak są niezwykle ciężkie, ogromne co utrudnia transport i przede wszystkim niesamowicie drogie.

Polska nadzieja w dziedzinie wózków inwalidzkich

W odpowiedzi na obecne potrzeby użytkowników wózków, na polskim rynku ukazał się wózek Blumil. Powstał on z potrzeby wolności i swobody samego twórcy, Miłosza Krawczyka. Konstruktor po wypadku samochodowym, mimo konieczności poruszania się na wózku, chciał pozostać aktywny. Postanowił wykorzystać  rozwój technologii i swoje własne doświadczenia i stworzyć pojazd, którym można poruszać się w praktycznie każdym terenie: na nierównych powierzchniach, wzniesieniach, po piachu, czy śliskim bądź kamienistym podłożu. Wózek jest dwukołowy, steruje się nim wychyleniami ciała w stronę skrętu, zaś pozycjonują go  komputer pokładowy i żyroskopy. Zatrzymanie uruchamia automatyczny mechanizm wysuwania czterech stabilizujących podpór. Dzięki temu jest znacznie mniejszy niż klasyczny wózek inwalidzki. Na jednym ładowaniu można przejechać do 35 km z szybkością do 20 km/h. Mieści się w bagażniku samochodu, a co więcej bez problemu można przewozić go samolotem.
Produkowany jest od 2015 roku, ale wciąż jest  modernizowany i ulepszany. Niebawem pojawi się wersja dla dzieci i dedykowana dla osób starszych. Na tę chwikę wózek Blumil jest sprzedawany w 7 krajach, głównie w Europie, ale i także w USA, Nowej Zelandii, Australii i Arabii Saudyjskiej.

A więcej o innowacyjnym wózku Blumil napiszę już wkrótce. Zatem śledźcie nasz portal!

Poprzedni artykułOswajanie niepełnosprawności cz. II – Książki
Następny artykułSłynni Niepełnosprawni cz. I – Muzycy
Nazywam się Agnieszka Jóźwicka i jestem mamą pięcioletniego Olinka. Zawsze byłam bardzo aktywna i nie tyle musiałam, co chciałam robić więcej niż moi rówieśnicy. Od szóstego roku życia grałam na fortepianie, skończyłam podstawową i średnią szkołę muzyczną, występowałam w Teatrze Polskim w Warszawie, gościnnie brałam udział w licznych programach telewizyjnych dla dzieci i młodzieży. Na pierwszym roku studiów (muzykologia na Uniwersytecie Warszawskim) poszłam na staż do radiowej Trójki i… zostałam w niej przez kilka lat pracując jako reporter w redakcji aktualności. Mimo iż skończyłam studia muzykologiczne, na dobre związałam się z dziennikarstwem i mediami. Ukończyłam studia podyplomowe z zarządzania w mediach i kontynuowałam swoją medialną przygodę kolejno pracując w czołowych firmach produkcyjnych oraz w stacjach TVN i TTV. Praca w mediach nigdy nie była moim przykrym obowiązkiem, a zawsze pozytywnym wyzwaniem i adrenaliną, bez której nie potrafiłam funkcjonować. Wtedy jeszcze nie wiedziałam z jaką adrenaliną przyjdzie mi się mierzyć w przyszłości. I to nie w pracy, a prywatnie. W 2015 roku wyszłam za mąż, a już w 2016 roku zostałam mamą wymarzonego synka – Aleksandra, zwanego przez wszystkich Olinkiem. To on wywrócił świat całej rodziny do góry nogami i to kilka razy. Pierwszy, gdy w dwunastym tygodniu ciąży otrzymałam diagnozę wady wrodzonej nerek u Olinka. Drugi, gdy zupełnie niespodziewanie urodził się na przełomie 26 i 27 tygodnia ciąży. Trzeci, gdy otrzymaliśmy diagnozę – Mózgowe Porażenie Dziecięce Czterokończynowe. Dziś jestem przede wszystkim mamą, żoną, fizjoterapeutką, pielęgniarką, osobą która chce sprawić by syn był w przyszłości osobą samodzielną, i nieustannie poszukuje na to sposobu i środków. W wolnej chwili prowadzę na facebooku funpage „Olinek” , aukcję charytatywną na rzecz Olka i innych osób walczących o zdrowie i życie „#DLAOLINKA” oraz stronę na facebooku „MPDzieciak”, na której testuję wraz z synem zabawki dla dzieci z niepełnosprawnościami. Czy mam jakieś marzenia? Jedno największe – by mój Syn był szczęśliwy.